poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 1

Zawsze rano nie mam siły na nic. Jeszcze dziś te głupie zakończenie roku. Z jednej strony fajnie bo nie muszę oglądać tych debili, a z drugiej nie chce mi się tam iść. Jak to moja "mamusia" musiała sama przygotować mi ubrania do szkoły. Ale kiedy zobaczyłam zestaw poszłam momentalnie do garderoby. Wyciągnęłam z niej czarne, wytarte szorty, białą luźną koszulę i czarne botki. Do tego torba w tym samym kolorze. Wzięłam rzeczy i poszłam się umyć. Wzięłam szybki prysznic. Pomalowałam się tak jak zawsze i przebrałam się w przygotowany zestaw. Do tego kilka dodatków i byłam gotowa. Kiedy zeszłam do kuchni wzięłam jabłko i wyszłam.

Boże jak ja nienawidzę tych ludzi. Tych debili, lal i plastików.
- O nie będę musiała na ciebie patrzeć.- zaśmiała się Elen- królowa lalek.
- Nie wychodź na słońce bo się stopisz.- zadrwiłam z niej.
- Żaluzji i tu nie gadaj.- boże.
- Żaluzje tępa dzido to masz w oknie. ALUZJĘ napisz to sobie na tym pustym czole.- nie czekając na jaką kolwiek i poszłam na apel.
- Moi drodzy absolwenci..- bla bla bla. Nie słuchałam go tylko bawiłam się telefonem. Dostałam wiadomość od Lizzy kochanie tu masz numer Harr'ego, jak coś to do niego dzwoń bo mnie dziś nie będę. Odpisałam jej i tak jadę do Bradford. Napisała krótkie uważaj.
- Zapraszam Victorię Benson o zabranie głosu.
- A jest może funkcja "odrzuć zaproszenie"?- cała sala się zaśmiała.
- Nie.- westchnęłam i poszła na scenę. A raczej podest z mównicą.- To kara o ile się nie mylę?- zapytałam chodź bardziej stwierdziłam.
- Tak. Zaczynaj.
- No więc.- odchrząknęłam.- Ta szkoła jest beznadziejna. Uczennica bzyka się z panem Moon'em dla wyższej oceny, Elen pozdrawiamy. I w ogóle nudy. Wolałabym się pociąć niż spędzić tu kolejny rok. No więc ten teges krzyżyk na drogę frajerzy.- powiedziałam i pokazałam znak pokoju. Zabrałam od razu moje świadectwo i pojechałam do domu.


Byłam na cmentarzu u mamy w Bradford. Stare śmieci. Była 20, a ja wracałam. Na moje szczęście zepsuł mi się samochód. Znalazłam szybko numer do tego kolesia co wysłała mi Lizz'y.
- Halo?
- Za halo w mordę walę.
- A to ty jesteś Victoria.
- No raczej, ale nie o to kaman. Przyjedź po mnie któryś!
- A jesteś?
- Nie daleko Londynu jak byś do Bradford jechał.
- Spoko już jadę.
Czekałam na niego jakieś dziesięć minut, ale zamiast tego podjechało czarne audi. Siedziałabym w środku, ale zatrzasnęłam auto. Brawo ja.
- Hej mała.
- Mała to twoja pała, a ja jestem niska.
- Co tak siedzisz tu? Auto ci się zepsuło?
- Nie. Bardzo lubię siedzieć na poboczu i gadać z jakimiś typami.
- Ostra. Lubię takie. W łóżku też taka jesteś?- zapytał i przybliżył się do mnie. Chciałam coś powiedzieć, ale podjechało czarne Porsche.
- Oj koleś odwal się od mojej dziewczyny.- powiedział jakiś lokowaty.
- Eee?
- Twoja?
- Tak.
- NIE JESTEM PRZEDMIOTEM.- oburzyłam się.
- No jasne słońce.- podszedł i mnie POCAŁOWAŁ w domu ma za to w mordę.
- No ja myślę kiciu powiedziałam i objęłam go.

- Masz dziesięć sekund życia. Raz, dwa, dziesięć!- zaczęłam go ganiać po całym domu. Wpadliśmy do salonu gdzie siedzieli chłopacy. Lizz ma się nimi zająć czy coś.
- Masz w ryj! Jak cię złapie to po tobie!
- Podobało ci się.
- Nie pogrążaj się!
- Dzieci co się stało?- zapytał jakiś Mulat łapiący mnie za nadgarstek żebym go nie uderzyła.
- Ten debil.- pokazałam na Lokersa.- Pocałował mnie.
- Pomagałem.
- To trzeba było mi nie wpychać tego jęzora do gardła.
- Nie poradziłabyś sobie.
- A jak ci dowale to udowodnię.
- Vikuś uspokój się.
- Nie żyjesz.- wyrwałam się i podeszłam do niego. Ale on wylądował na ścianie. Nie stety nie trafiłam w jego twarz, a w lusrto.
- Chodź.- mówił Mulat.
- Okey.- opatrzył mi rękę. Tak ociupinkę sobie rozcięłam.- Styles trafiasz na moją czarną listę.
- No ej.
- A co ty robiłaś na drodze do Bradford?- Zapytał jakiś blondyn.
- Niebezpiecznie o tej godzinie.- powiedział jakiś koleś w paski.
- Boże. No od mamy wracałam. A zresztą tam skąd jestem czytaj Bradford trzeba mieć kilka blizn.
- Racja.- zawołał Mulat. Przypominał mi kogoś, ale nie wiem.
- Ale jak od mamy?- pytał jakiś w kratę.
- No na cmentarz.
- To znaczy..- urwał ciemnowłosy.
- Tak.
Chłopaki przedstawili mi się i poszłam do sobie.


od autorki: jak wam się podoba? liczę na komentarz :)

7 komentarzy:

  1. No, no akcja się rozgrywa.....

    OdpowiedzUsuń
  2. hahah jaki Hazza xd *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się . :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest świetnie! Ciekawie się zapowiada. Mam nadzieję, że następny rozdział dodasz dosyć szybko :) Pozdrawiam i życzę weny! xx

    OdpowiedzUsuń
  5. No ciekawe ciekawe !! ;D główna bohaterka mnie rozwala ;D
    Opowiadanie zapowiada się świetnie ! ;D
    Czekam na nn ;D
    ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie ,naprawdę ,ale nie zrozumiałam składni zdania z ostatniego dialogu ...Ale życzę weny i czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  7. blog boski :)

    OdpowiedzUsuń